– Do ustalenia. Wiem, że wtedy skończyłem liceum, dlatego przyjechałem później niż TWOŻYWO, bo miałem jeszcze egzaminy na studia.A pamiętasz jaki projekt wtedy robiliście?
– „PLATON – czekoladowy baton.” To był jeden z pierwszych murali Twożywa…
… pierwszy w Płocku i na świecie. W 2003 roku…
– To był mój pierwszy wyjazd z Twożywem. Chłopaków poznałem w dzień swojej Studniówki w styczniu. I zacząłem z nimi działać. W Płocku festiwal „Podwórko” odbywał się pod koniec sierpnia lub na początku września. Byłem na jego wszystkich edycjach, albo z Twożywem, albo sam. Chronologia była taka: pierwszy – „PLATON”, drugi – „DOM”, strasznie dużo tego było. Była „Maria Materia”, „KRAj KRAdnij”. Były „Zwierzaki” (stajenki na podwórku Tumskiej 9a i korytarz w POKiS), robiłem też jeszcze drobne, pojedyncze szablony, tj. „Trwanie”, „Humanoid”. Potem był „ZAANGAZOWANY” i „Absurdolony Absolut”. Dla mnie to były super wyjazdy, również pod względem towarzyskim. W Płocku poznałem m.in. Patryka Zakrockiego i Pawła Szamburskiego…
I potem zrobiłeś okładkę jego płyty?
– Tak. Wciąż współpracujemy. A z Patrykiem jesteśmy przyjaciółmi do dziś i spotykamy się, nie tylko na polu artystycznym.
Rozumiem, że murale to nie jest twoje podstawowe zajęcie, co robisz na co dzień?
Na co dzień pracuję w zespole Nowej Panoramy Literatury Polskiej Państwowej Akademii Nauk, gdzie pracujemy nad cyfrową edycją polskich klasyków.
Mój pierwszy kontakt z muralami to Płock, wtedy kiedy one zaczęły tu powstawać, kiedy zaczęliście je malować…
– Chyba wszyscy mieliśmy z nimi tutaj pierwszy kontakt… (śmiech)
Takie murale jak DOM idealnie wpisywały się w przestrzeń. Powstawały z myślą o miejscu, w którym były malowane. Myślałem, że to właśnie odróżnia mural od graffiti, ale przez ostatnie kilka lat powstało w Płocku sporo prac, które takiego szacunku dla otoczenia nie mają, podobnie jak niektóre murale patriotyczne w innych miastach, np. ten związany z Powstaniem Warszawskim na moście Śląsko-Dąbrowskim w Warszawie, ten biało-czerwony z czarny twarzami.
– Wydaje mi się, że on był jednym z pierwszych. Podobało mi się zaplanowanie przestrzeni pod mostem. Gdyby nie było tych twarzy i skończyło się na tych dwóch motywach „biało-czerwone” pęknięcie i powstańcza kotwica to byłby fajny projekt. Wtedy kiedy powstał uważałem, że to dobrze, że coś w tym temacie jest wreszcie robione. Twożywo też popełniło dwa murale z Muzeum Powstania Warszawskiego. Wtedy to był jeszcze teren dziewiczy.
Mural Twożywa „Skok w wiarę” – roboczo nazwany „wiadro”, bo przedstawiał postać skaczącą do wiadra… – miał sens zarówno w kontekście Powstania, jak i bez niego. Nie było tam biało-czerwonych motywów tylko szaro-żółte. Mówił o bezsensowności powstania, które nie miało szans na powodzenie.
Kiedy, twoim zdaniem, dokonała się zmiana w myśleniu o muralach patriotycznych? Kiedy stały się one elementem „patriotycznej religii”?
– Pierwszy raz zauważyłem powagę tego problemu na murze wyścigów konnych na Służewcu, który w całości pokryty jest graffiti. W graffiti zawsze podobało mi się, że jest kompletnie bezideowe, przez co – socjologicznie – ciekawe. Ktoś piszę swoją ksywę i ma wszystko gdzieś. Ta ignorancja ma swoją energię, pierwiastek anarchistycznego sprzeciwu. Jednak, w pewnym momencie zauważyłem, że na tym murze jest coraz mniej graffiti, a coraz więcej biało-czerwonych elementów, krwi, wilków, itp. Pojawiło się uczucie terroru na ścianach. Mój znajomy opowiadał, że „miał” ścianę, na której regularnie malował. Pewnego razu ktoś zamalował go „patriotycznym muralikiem”. Gdy ten zaczął niszczeć, zamalował go własną pracą. Autor pracy znalazł go na facebooku i zaczął mu grozić.
Przecież sztuka ulicy ma w naturze „znikanie”?
– To prawda i łatwo godzę się z tym, że część moich prac zniknęła pod warstwą ocieplenia. Wydaje mi się jednak, że z drugiej strony duża część murali powstaje w złym momencie. Służą do estetyzacji totalnie rozwalających się przestrzeni, podczas gdy ich wykonanie miałoby większy sens po remoncie elewacji. Można by wtedy uzgodnić wspólny projekt, który byłby koncepcją całościową budynku i alternatywą dla całej tej pastelozy, która nas otaAcza. Wtedy miałoby to większy sens. Mogłoby zostać na dłużej.
Myślałeś kiedyś, że ty też będziesz twórcą murali patriotycznych?
– Nie. Myślałem, że ich bardzo nie lubię. Szybko stały się bardzo zamkniętą formą, operując „garstką” motywów i barw, niczym drzewko bonsai. Masz kilka modeli i nie możesz poza nie wyjść.
Ale łatwo jest negować, a trudniej pokazać, że można inaczej. Pokazać, jak ja bym to zrobił. W gruncie rzeczy nie uważam, że murale patriotyczne są złe. Założeniem płockiego projektu była edukacja, przypomnienie wielkich postaci, zasłużonych dla tego miasta. I to było ciekawe. Najczęściej na bohaterów murali patriotycznych wybiera się osoby, których wielkość opiera się na… zabijaniu i walce. Heros rodzi się poprzez przemoc. Dla mnie ciekawsze są postacie, które nie śmiercią a życiem „walczyły” o miasto; tworząc szpital, budując polskie szkoły, gimnazja, dbały o dziedzictwo.
Nie rozumiem, dlaczego murale mają nas straszyć, „szukać” wroga zewnętrznego. To do niczego nie prowadzi. Dlatego wszystkie murale, które zaprojektowałem są bardzo kolorowe. Założenie było takie, że mają się sprawdzić przy placach zabaw i skwerach. Miały być kolorową mozaiką, której nie trzeba od razu interpretować, ale po prostu czuć, a napięcia kompozycyjne mają być miłe dla otoczenia. Wiele osób, które podchodziły do mnie, w trakcie pracy nad muralami, mało obchodziło co jest na tych muralach. Owszem niektórzy pytali: „Kto lub co to będzie? „Achmatowicz? Acha, jakaś postać historyczna?” Najczęściej pytano: „czy mógłbym pomalować również „z tamtej strony” bo tam jest taki brzydki mur?” Miałem też propozycje-zlecenia na kolejny mural, np. na szkole.
Ludzie chcą, aby „upięknić” im przestrzeń i tak to odbierają. Ewentualnie mogą mieć pretensje jeśli jakiś motyw ich straszy, ale najczęściej nie wchodzą głębiej, poza „wartości wizualnie”.
Więc czym jest dziś sztuka ulicy?
– Przywiązywanie wagi do kontekstu, które się często podkreśla mówiąc o streetarcie, było i wciąż często jest delikatnym oszustwem. Jak umiem narysować słonia, to rysuję słonia. Mogę oczywiście zmienić kolor, ale generalnie to będzie wciąż ten sam słoń. Znak rozpoznawczy. Ale dziś to się zmienia. Wielu moich znajomych, którzy wyszli ze środowisk streetartowych i graficiarskich w pewnym momencie przepracowali temat i przyznali, że estetyka miasta, spójność jest ważna.
Ostatnio rozmawiałem z organizatorem festiwalu Traffic Design z Gdyni Jackiem Wielebskim.
W Gdyni od ostatnich dwóch edycji nie są zapraszani stricte streetartowcy, którzy powielają wypracowane przez siebie motywy, ale projektanci graficzni, którzy pracują w reklamie, gdzie muszą być elastyczni, dostosować się do tematu jaki dostaną. Ciekawa jest ta zmiana w myśleniu. Zaczyna się przez to coraz bardziej myśleć o konkretnym miejscu, o przestrzeni.
– – –
Paweł Ryżko (rocznik 1984) absolwent Wydziału Grafiki i Malarstwa Akademii Sztuk Pięknych w Łodzi. Przez 5 lat współpracował z grupą Twożywo, z którą stworzył wszystkie płockie murale grupy, a także indywidualne projekty, m.in. „Polaku pracuj powoli” i „Kultura po polsku” (2012). Jest autorem okładki albumu Franka Zappy „Hammersmith Odeon” wydanego z okazji 70. rocznicy urodzin artysty. W roku 2012 otrzymał stypendium ministra kultury „Młoda Polska”. Jego twórczość opiera się głównie na plakacie, typografii, muralu i szablonie, stylistycznie nawiązując do tradycji konstruktywizmu. Prace Pawła Ryżko były pokazywane w ramach wielu wystaw zbiorowych i nagradzane na konkursach graficznych. W okresie od 23 do 27 maja 2016 na płockich murach stworzył 3 murale w ramach projektu budżetu obywatelskiego „Płock – miasto – bohater” poświęcone wybitnym postacią związanym z historią Płocka – Aleksandrem i Marią Macieszami oraz płk. Iskandrem Achmatowiczem – obrońcą Płocka w wojnie 1920 roku.